Mykoła Husak, 74-letni emeryt ze wsi Wableja, 60 km od Kijowa, opowiadał o okrucieństwach popełnionych w jego domu przez rosyjskich okupantów.
Według niego najeźdźcy ostrzelali dom na początku marca. Jego żona Tatiana została ranna odłamkiem w nogi i plecy. Rosyjski „lekarz” powiedział, że nie może pomóc kobiecie.
„Ostrzeliłem czołg w pobliżu domu. Sufit spadł na kobietę. I to tyle. Podczas kopania straciłem dużo krwi. Nikt nie mógł pomóc. Wszyscy uciekli, zostali jak ja – stary” , – powiedział emeryt.
Teraz żona Mykoły, Tetiana, jest w szpitalu w Kijowie, gdzie zabrały ją jej dzieci. Sam właściciel zmuszony jest spędzić noc w letniej kuchni. Bo dom został zniszczony.
„Nie było minuty, żeby czołg nie jechał. Widzisz, ogrodzenie zostało wyciągnięte. Wjechał transporter opancerzony. Złamał bramę. To pocisk – widzisz”, powiedział Mykoła Novoe Vremya.
Przed wojną we wsi mieszkało około 200 osób, ale większość z nich wyjechała.
Rodzina przeniosła się tu z Korostyszewa trzy lata temu. Dzieci dały im dom.
Źródło: Glavred